Strony

niedziela, 12 czerwca 2016

Ostatnio zużyte kosmetyki do włosów w mini-recenzjach :D

Cześć wszystkim! :) 
Na moim blogu rzadko kiedy możecie przeczytać cokolwiek o mojej pielęgnacji włosów. Jedynie kilka razy pojawiły się ich zdjęcia. Dzisiaj postanowiłam to zmienić, lecz zamiast dokładnego opisu ich pielęgnacji i zdjęcia poglądowego, będziecie mogli przeczytać o produktach, które w ostatnim czasie zużyłam. Stwierdziłam, że projekt denko zostaje zawieszony,a  w zamian za to będą pojawiały się tego typu wpisy. :) Mam nadzieję, że taka zmiana przypadnie Wam do gustu, a ja zapraszam Was na pierwszy tego typu post! :)

Garnier Ultra Doux odżywka do włosów awokado&masło karite  ok. 9 zł/200 ml
Historia zakupu? Bardzo proszę:
Pewnego dnia, gdy moja maska zaczynała się kończyć, a kolejna miała dopiero przyjść, postanowiłam kupić odżywkę, którą mogłabym używać na zmianę z maską. W Rossmannie akurat Garnier był w promocji, a że od dawna chciałam wypróbować tę kultową odżywkę to decyzja była bardzo szybka. :D
Producent obiecuje, że po użyciu włosy mają być miękkie, niewiarygodnie błyszczące, odżywione i zniknie problem z rozczesywaniem włosów. Jak ma się to do rzeczywistości? Całkiem nieźle. Włosy może nie wyglądają jak z reklamy, ale na pewno są miękkie i dobrze odżywione,a  rozczesywanie przebiega sprawniej. :) W zasadzie po skończeniu tej butelki byłam zachwycona, ale od dwóch tygodni używam innej odżywki również  z Garniera, która sprawdza się jeszcze lepiej, więc nie napiszę, że wersja z awokado i masłem karite jest najlepsza. :D Aczkolwiek ten hit blogosfery sprawdził się naprawdę bardzo, bardzo dobrze i wszystkim niezdecydowanym polecam (ale głównie włosom suchym i zniszczonym, bo dla niskoporowatych może okazać się za ciężka).
Alterra szampon dodający objętości bio-papaja i bio-bambus  9,99zł/200 ml
Z szamponami Alterry nie miałam najlepszych wspomnień. Wcześniej robiły mi straszne siano na głowie, a popularna seria z granatem i aloesem nie robiła nic, a nawet zostawiała po sobie spustoszenie jak po jakimś tajfunie. :D Lecz gdy skończył mi się ostatni rosyjski szampon bez slsów i innych dziwnych rzeczy (potem okazało się, że jeszcze jeden stał w szafce... :D) potrzebowałam czegoś w miarę normalnym składem na już. W Rossmannie była akurat promocja na Alterrę, więc postanowiłam dać tej firmie jeszcze jedną szansę i nie zawiodłam się. :) Szampon przepięknie pachnie  papają, mogłabym go wąchać godzinami. :D Musicie wiedzieć, że szamponem myję tylko skórę głowy (do mycia długości używam od czasu do czasu w ramach oczyszczenia szamponu trochę mocniejszego), która nie zareagowała w żaden zły sposób na ten produkt, zero łupieżu czy jakiś innych dziwnych efektów ubocznych. Włosy standardowo trzymały świeżość do dwóch dni i były ładnie podniesione u nasady, więc możemy stwierdzić, że zapewnienia producenta zostały spełnione. :)
Yves Rocher błyskawiczna maseczka odżywczo-odbudowująca ok 25 zł/150 ml 
Hmm... Produkt, który działa różnie. Raz po użyciu włosy były piękne, lśniące i lejące się, a kiedy indziej było to jedno, wielkie SIANO. Stosunkowo mała pojemność nie sprzyjała zbyt dobremu testowaniu, więc myślę, że musiałabym kupić jeszcze jedno takie opakowanie, bo ciężko mi coś szerzej napisać. ;) Chciałam tylko dać  znać, że u mnie sprawdziła się dość średnio, a ciekawa jestem, jakby się spisała, gdybym dolewała do niej różne dodatki. :)
Marion, 7 efektów kuracja z olejkiem arganowym ok. 7 zł/15 ml 
Olejek dostałam na urodziny od Zaczarowanej (pozdrawiamy Cię! :D) i skończyłam go już jakiś czas temu, ale nie miał chyba jeszcze okazji być przedstawiony w jakimkolwiek miejscu na blogu, więc robię to tutaj, bo muszę o nim wspomnieć! :D Olejku używam po każdym myciu najczęściej na już suche włosy (ewentualnie lekko wilgotne) w celu zabezpieczenia końcówek przed jakimiś uszkodzeniami. To jego jedyne zadanie, które spełnia  w 100%. Nie obciąża włosów, odpowiednio je chroni, ma piękny zapach i jest dodatkowo tani. :D Czego chcieć więcej? Nigdy nie używałam go na całe włosy, więc nie wiem, jakby się sprawdził w tej roli. :)

Jak wygląda Wasza pielęgnacja włosów, co ostatnio Wam się skończyło z tego typu produktów? Jakieś buble czy prawdziwe perełki? :) 
Pozdrawiam, 
Fabryczna :) 
P.S Pamiętam o Lednicy, ale w końcu to blog kosmetyczny i to tego typu posty muszą tutaj przeważać. :D

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Słońce, ciepło i wspaniały humor, czyli letnie zabawy z dzieciństwa. :D

Czeeść wszystkim! :D 
Miała być dzisiaj recenzja tuszu do rzęs, ale stwierdziłam, że lepiej napiszę coś bardziej luźnego i kompletnie niezwiązanego z kosmetykami, bo w końcu swoje święto pierwszego czerwca obchodzą dzieci! Każdy z nas jest większym lub mniejszym dzieckiem, więc mam nadzieję, iż ten krótki przegląd zabaw, w które bawiłam się (i nadal bawię :D) przypomni Wam o własnych zabawach. :D
P.S Tak, ten post miał ukazać się w środę, ale się zakręciłam i go nie było. :D W piątek filharmonia, w sobotę Lednica, a w niedzielę koncert :D Bardzo zakręcony weekend, ale teraz mogłam usiąść i dokończyć ten wpis, więc serdecznie zapraszam! :D
1. Chowanego
Niezawodna gra w chowanego, w którą bawiłam się wszędzie - w domu, w mieszkaniu, na podwórku czy u babci na wsi. Nie ukrywam, że najlepszym miejscem było to ostatnie ze względu na ogromną przestrzeń i wiele kryjówek. Do tej pory pamiętam, jak wyznaczaliśmy granice pola zabawy, bo zdarzało się, że uciekaliśmy przez pół wsi, a później osobie szukającej nie chciało się za nami chodzić. :D Z kim grałam? Z każdym, kim się dało. :D Gdzie się chowałam? W różne miejsca, na wsi najczęściej były to różne przyczepy, kurniki, zagrody dla kaczek, stodoły i obory. :D Czasami zdarzało się schować gdzieś na łące za pojedynczym drzewem lub wzniesieniem. Najlepsza zabawa miała miejsce po zmroku, bo łatwiej było się ukryć, a ciemność nadawała niezwykłego klimatu. 

2. Bob Budowniczy
Przyznam się, że tę nazwę wymyśliłam przed chwilą, bo innego określenia nie mogłam znaleźć. :D Jak już wcześniej pisałam, u mojej babci znajdowała się i do tej pory znajduje się stodoła i to całkiem pokaźnym rozmiarów. W środku przechowywane były liczne kostki sprasowanej słomy, po której razem z koleżankami i bratem uwielbiałam chodzić, skakać czy po prostu siedzieć i grać w karty. Potem nastał okres, gdy zaczęliśmy bawić się w Boba Budowniczego. Początkowo budowaliśmy fortyfikacje na górze, tak aby rzucały się jak najmniej w oczy, jednakże nie wystarczyło nam to na długo. :D Razem z koleżanką wpadłyśmy na pomysł, aby zrobić... podziemną kryjówkę. Wyjęłyśmy trochę snopków ze środka, część ułożyłyśmy na górze i ta daaam! :D Idealna kryjówka przed wścibskimi młodszymi ludźmi, a na dodatek mieliśmy świetny widok na całe podwórze dzięki małym otworom w deskach. :D

3. Policjanci 
Policjanci to zabawa, do której wykorzystywaliśmy rowery. Wśród naszej czwórki wyznaczaliśmy jedną osobę, która zostawała policjantem i miała za zadanie pilnować porządku na drodze, obsługiwać sygnalizację świetlną, pobierać opłaty za autostradę czy wlepiać mandaty. :D  Oczywiście, aby nudno nie było, my jako uczestnicy ruchu drogowego inscenizowaliśmy różne sytuacje, mniej lub bardziej realne. :D Śmiechu było co niemiara, szczególnie gdy przywiązywaliśmy z tyłu plastikowe butelki, żeby jeszcze bardziej hałasować. :P

4. Karaoke
Idealna gra na deszczowe dni, gdy pogoda nie dopisuje. Nieważne, że nie posiadam talentu muzycznego i często śpiewam jakby mi słoń na ucho nadepnął. :D  Zawsze było śmiesznie i zabawnie, szczególnie gdy przechodziliśmy do takich hitów jak "Makumba", "Świat według Kiepskich" czy "Konik na biegunach". 

5. Gdy pogoda nie dopisuje...
To zawsze można wyciągnąć Monopoly! W naszym wypadku była to gra, która nie miała końca. Zaczynaliśmy grać w czwórkę, a na końcu zostawałam razem z Wiktorią. Nigdy nie udało nam się skończyć gry, gdy graliśmy bez osoby dorosłej. :D
Innym sposobem na radzenie sobie z niezbyt ciekawą pogodą była gra w karty. Zacyznaliśmy od najprostszych gier typu wojna, kuku czy oczko, potem stopniowo uczyliśmy się grać "w Pana" (w którego do tej pory nie umiem za dobrze grać :D) po makao czy 3-5-8. :D W zeszłe wakacje uczyłam się również grać w Wielką Kanastę, ale szczerze mówiąc niewiele pamiętam. :D Najlepszym miejscem, gdy oczywiście świeciło słońce, do rozgrywania takich gier była trampolina, gdzie podczas przerw można poskakać. :D

Pewnie wiele zabaw pominęłam, ale nie sposób ich wszystkich spamiętać. :D Najlepsze wspomnienia mam zawsze z wakacji spędzonych na wsi, których na pewno nigdy nie zapomnę. :D 
A w co Wy bawiliście się, gdy mieliśmy kilka/kilkanaście lat? :D 


Miłego tygodnia wszystkim życzę,
Fabryczna vel Ewka :D
P.S Sobotę spędziłam na Lednicy, więc czy chcielibyście mini-relację z wyjazdu, moje wrażenia? Był to mój pierwszy tego typu wyjazd i chciałabym się z Wami podzielić tym wszystkim. Są jacyś chętni? :D