Nie zdziwię się, jeśli macie dosyć podsumowań miesiąca, ale ideała tak mi się spodobała, że chciałam coś na wzór "podsumowań" stworzyć. I tak powstał nowy, comiesięczny cykl nazwany "Niebanalnym podsumowaniem". Brzmi ciekawie? :)
A najlepsze jest to, że tak naprawdę nikt nigdy nie wie co w danym miesiącu zostanie zaprezentowane... Czy wrzucę tu jakiś kosmetyk, film czy coś, co dalekie jest od tematyki bloga.
Mam nadzieję, że sam pomysł jako tako się przyjmie. ;)
"Hobbit:Pustkowie Smauga", czyli "lekko ubarwimy historię".
Kto choć trochę orientuje się w książkowym wydaniu "Hobbita" ten wie, że Peter Jackson dodał paru bohaterów, których w książce w ogóle nie było. I szczerze powiedziawszy nie przeszkadzali mi, a nawet odnoszę wrażenie, że urozmaicili akcję filmu. O ile pierwsza część nie wydawała mi się za ciekawa (seans baaardzo mi się dłużył) to druga jest świetna, ale może zanim zacznę się na ten temat wypowiadać skończę pierwszą myśl, bo wyjdzie jak zawsze. :D
Otóż do obsady filmowej, jak zapewne wszyscy zainteresowani wiedzą, została dodana Tauriel grana przez Evangeline Lilly. Postać ta została stworzona przez reżysera, więc nie jest to tolkienowski wytwór. Podobno dużą rolę ma odegrać w trzeciej części. Zobaczymy, bo jak zwykle film przerwano w najlepszym momencie! :D
Drugą taką postacią jest dobrze znany wszystkim Legolas grany przez Orlando Bloom. W książce wspomniany jest tylko Thranduil, ale najwyraźniej reżyser stwierdził, że skoro ojciec jest w filmie to syn również powinien się tam pojawić. I szczerze powiedziawszy to bardzo się cieszę, że został on dodany do całego filmu. Mam wrażenie, że w tej części ma z lekka inny charakter niż we "Władcy Pierścieni", ale należy pamiętać, że najpierw jest "Hobbit", a potem dopiero "Władca...". Nie chciałabym zbytnio spojlerować wszystkich scen z jego udziałem - dużo jest filmików na YT, więc zainteresowanych odsyłam tam. :)
Co do samego filmu nie mam zastrzeżeń. Koneserem to ja raczej nie jestem, dużych wymagań nie mam. Film uwiódł mnie ścieżką dźwiękową. Niesamowite, jak muzyka może nastroić człowieka. (tutaj ścieżka i to właśnie przy niej piszę dla Was ten wpis :))
Niestety, nie udało mi się iść na wersję z napisami. :/ Wybrałam się na dubbing w 3D. Scena z pająkami wyglądała strasznie w tej odsłonie. Jakoś bardzo nie boję się pająków, ale po tym fragmencie czułam do nich lekkie obrzydzenie.O ile na postać Thranduila nigdy nie zwracałam większej uwagi, tak przyznam szczerze, że wątek z nim spodobał mi się. :)
Oczywiście do filmu było trzeba wpleść wątek miłosny (osobiście nie obrażę się, jeśli takowego w produkcji nie będzie). Nie chcę wyrokować, w którą stronę to wszystko się potoczy (choć wszyscy wiedzą, co najprawdopobniej stanie się z Tauriel), więc czekam na grudzień 2014. :)
Jak pokochałam skrzypce?
Pamiętacie, jak pokazywałam Wam prezenty świąteczne? Wśród nich znalazła się płyta Lindsey Stirling, amerykańskiej skrzypaczki. Od Wigilii minęło półtora miesiąca, a ja w kółko słucham tej płyty,a to chyba najlepsza rekomendacja. :)
Kiedyś skrzypce kojarzyły mi się tylko i wyłącznie z nudą. Lindsey całkowicie odmieniła dźwięk skrzypiec, nadając im charakteru i wyrazistości! Praktycznie każdy znajdzie tam coś dla siebie - są utwory spokojne, melancholijne, ale również energiczne i pełne werwy. Szczególnie upodobałam sobie Electric Daisy Violin, Crystallize i Spontaneous Me.
Jeśli poszukujecie klasycznego brzmienia połączonego z muzyką dance czy elektroniki to warto się przyjrzeć płycie bliżej KLIK.
Od kiedy to ja słucham muzyki filmowej?!
Błąkając się po internecie (btw po stronach dotyczących drugiej części Hobbita) natknęłam się na piosenkę z tego filmu. Ktoś wspomniał, że jest przepiękna i warto ją włączyć. Uznałam "okey, co mi szkodzi".
No niestety przepadłam.
Edd Sheeran "I see fire" - mówię tu właśnie o tym. :) Przede wszystkim na pierwszy plan wysuwa się gitara i skrzypce. Połączone razem dają świetny efekt. Wokal jest baaardzo dobry - teraz w kółko chodzę i sobie śpiewam tzn. fałszuję. :D
Z ciekawości sprawdziłam o czym jest tekst i stwierdziłam, że ma sens. Nawet duży. Dla tych, którzy chcą wiedzieć o czym śpiewają zostawiam LINK.
I podrzucam jeszcze teledysk do tej piosenki, ale ze scenami z Hobbita oraz Władcy. :)
I to byłoby na tyle. Mam nadzieję, że przeczytaliście choć odrobinę (nagłówki się nie liczą :P) z tego co tu napisałam. :)
Pozdrawiam, Fabryczna :)
Oglądałam tą część Hobbita i chociaż znawcą tematu nie jestem, to całkiem mi się podobał.
OdpowiedzUsuńMi się właśnie druga część hobbita dłużyła, a pierwszą obejrzałam z zapartym tchem ;) Trochę mnie irytują dodane wątki, ale i tak jest fajne widowisko.
OdpowiedzUsuńA muzykę filmową uwielbiam.
Też bardzo lubię muzykę Lindsey :) i piosenkę "I see fire" kocham też :D
OdpowiedzUsuń'I See Fire' to u mnie piosenka ostatnich tygodni. Uwielbiam i zasłuchuję się w niej bez opamiętania :)
OdpowiedzUsuńI see fire namiętnie katuję po obejrzeniu, piękna :) jeśli chodzi o mnie, mi się dłużyła ta część, liczyłam na więcej, trochę mnie drażniło to ubarwianie, tak mam, że wolę fabułę bardziej popartą treścią :)
OdpowiedzUsuńFantastyka, przygodówka... niechętnie ją oglądam.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o muzykę filmową, to polecam Yiruma- Rivers... - muzyka relaksacyjna, piękne dźwięki fortepianu... uwielbiam ;)
Hobbit to nie moja bajka ale I see fire uwielbiam :-)
OdpowiedzUsuńNie oglądałąm hobbita, ale ścieżka muzyczna z filmu jest genialna ;-)
OdpowiedzUsuńJa jestem zdania, że gdyby tej książko znacznie nie rozbudowali to można było zobić tylko jedną część, aleeeee bylibyśmy pozbawieni możliwości pobycia jeszcze dłużej w tym zaczarowanym świecie. Ja jestem pod wrażeniem filmu, jest w świetnym Tolkienowskim klimacie wciąż :)
OdpowiedzUsuńCo do muzyki to kiedyś wrzucałam na funpage, katuje ją non stop :D
Hobbit jest na mojej liście filmów do obejrzenia. Mam słabość do takich filmów :)
OdpowiedzUsuńWięc tak drugiej części Hobbita jeszcze nie widziałam i ubolewam nad tym bardzo - ale na pewno to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńLindsey Stirling uwielbiam już od bardzo, bardzo dawna :)
OdpowiedzUsuńByłam na Hobbicie, podobały mi się obie części, a piosenka również wpadła mi w ucho i już jest na mojej playliście :D
OdpowiedzUsuńbardzo niebanalne podsumowanie i fajna odskocznia od naszych wszędobylskich kosmetyków:P Hobbita oglądałam, ale nie czytałam, a piosenka z niego ładna:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
:*
"Hobbita" oglądałam, nie mogłam sobie odmówić. Szkoda tylko, że miedzy kolejnymi częściami jest aż roczna przerwa! ;)
OdpowiedzUsuńHobbit jest super ;)
OdpowiedzUsuńte pająki były straszne ;/ byłam na 3D i aż piszczałam jak je zobaczyłam ;D
Ja nie przepadam za filmami w stylu Hobbita :) Fantasy jakoś do mnie nie przemawia. Ed Sheeran, kocham go!!!! Ahhh :)
OdpowiedzUsuńSuper cykl! Muszę się bliżej przyjrzeć Hobbitowi :)
OdpowiedzUsuńHobbita nie oglądałam bo taka tematyka nie dla mnie. Ale o na dobre i an złę możemy sobie porozmawiać ;D huehue :D
OdpowiedzUsuńale, ale piosenkę 'I see fire' kocham i słucham namiętnie :D
JUż lubię tą seriee :) Ja też wprowadzę coś nowego już mam pomysła! :D
I w niedziele widzę tu wpis z Twoim mieszkaniem rozumiemy się? :D