Znalezienie idealnej bazy pod cienie to dość trudne zadanie, szczególnie gdy nasze powieki wymagają czegoś specjalnego. Co prawda jako bazy możemy używać korektora pod oczy oraz potem go przypudrować, ale nie każdy sprawdza się w tej roli. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić wszystkim dobrze znane cienie w kremie Maybelline Color Tattoo. Nie tak dawno (hmm.. pól roku temu? :D) firma ta wprowadziła na rynek polski matowe wersje swoich cieni, a wśród dostępnej palety kolorów pojawił się ładny, beżowy kolor o numerze 93 Creme de Nude. Jak się u mnie sprawdził i czy spełnia swoją rolę dowiecie się, czytając ten wpis. :)
Opakowanie Color Tattoo to szklany słoiczek z plastikową nakrętką. Swój egzemplarz kupowałam w Rossmannie i był on zaklejany, dzięki czemu łatwo było wybrać produkt jeszcze nieotwierany przez nikogo. Cień nie ma żadnego zapachu, ważny jest 24 miesiące od otwarcia. Mój produkt otworzyłam po listopadowej promocji w Rossmannie i przez te pół roku nie wysechł ani nic się z nim nie stało. Słoiczek po każdym użyciu dokładnie dokręcam, a kosmetyk trzymam w zamkniętym pudełku. :)
Cień jest niezwykle kremowy, a jego aplikacja na powiekę przy pomocy opuszka palca przebiega bezproblemowo. Nie robi nieestetycznych grudek oraz nie zbiera się w załamaniu powieki. Ma piękny, beżowy kolor, który nadaje się do wyrównania kolorytu powieki (moja jest akurat mocno unaczyniona). Stanowi również świetną bazę pod resztę makijażu oka. Wpierw całą powiekę matuję cielistym cieniem, który świetnie "przykleja się" do Color Tattoo, a potem nakładam kolejne kolory. Produkt Maybelline delikatnie, ale tak dosłownie delikatnie, podbija pigmentację cieni. Jednak od bazy pod cienie oczekuję przede wszystkim trwałości i tego, że utrzyma makijaż oczu jak najdłużej w nienaruszonym stanie. Sam cień w kremie trzyma się na powiece praktycznie cały dzień, a jeśli chodzi o cienie nałożone później to po około 9 godzinach zaczynają delikatnie blednąć, ale nadal są na swoim miejscu.
Wydajność tego produktu jest imponująca, bo używam go dość regularnie, a w produkcie zrobiło mi się tylko niewielkie wgłębienie. Jak już wcześniej pisałam,cień nie zmienił swojej konsystencji, nie zrobił się bardziej tępy, nie zasechł ani nie stwardniał.
Maybelline Color Tattoo możecie kupić praktycznie w większości drogerii sieciowych w Polsce - Rossmann, Hebe, Super-Pharm czy w drogeriach internetowych. Koszt takiego jednego słoiczka to około 25 zł, aczkolwiek w internecie możecie dostać ten kosmetyk już za 15-16 zł. Myślę, że w tym wypadku cena jest adekwatna do jakości i warto skusić się na ten produkt przede wszystkim w czasie promocji lub przy okazji większych zamówień. Całą gamę kolorystyczną dostępną w Polsce możecie zobaczyć TUTAJ oraz TUTAJ.
Pewnie większość z Was posiada choć jeden kolor z tej serii. Jesteście ze swoich egzemplarzy zadowolone? Sama posiadam jeszcze popularny nr 35 On and on Bronze i jestem z niego również zadowolona, aczkolwiek używam go rzadziej. :)
Z majowymi pozdrowieniami,
Fabryczna :)