I takim oto sposobem oficjalnie zaczęłam wakacje! W tym roku mam zamiar wykorzystać je do końca. :D Przede wszystkim aktywnie, czyli nie ma całego dnia siedzenia przed ekranem komputera. Szkoda życia na to - lepiej zrobić coś dla siebie. :D Oczywiście nie zrozumcie mnie źle, nie mam zamiaru w ogóle zrezygnować z komputera, ale będzie on u mnie gościć w rozsądnych ilościach. (czyt. nie 8 godzin :D)
Dzisiaj o peelingu, który zaprzecza trochę moim upodobaniom. Cukrowy peelingu o zapachu pomarańczy z aromatem wanilii od Perfecty, zapraszamy na scenę! :)
Peeling jakiś pan pracujący (dobra, niech będzie PANI) przy produkcji (choć może robią to maszyny?) zamknął w plastikowym słoiczku (?) o pojemności 225 ml. Do kompletu mamy oczywiście nakrętkę. Gdy kupujemy peeling jest on zabezpieczony sreberkiem.
Ale przyczepię się jednej rzeczy przy opakowaniu... Spójrzcie na zdjęcie. Co Wam nie pasuje? Co nie wygląda estetycznie? Brawo, bingo, chodzi o naklejki. Zarówno te na nakrętce jak i na ściankach bocznych odklejają się i zawijają.
Ale ważne jest również wnętrze. Od razu po otwarciu uderza nas fala zapachu. Nie mam pojęcia, czemu skusiłam się na peeling o zapachu pomarańczy skoro pomarańczy NIE LUBIĘ. I to jest właśnie logika według Ewy - wezmę sobie coś, czego NIE LUBIĘ. :D
Ale zapach tak właściwie zły nie jest - czuć taką pomarańczę, ale MOCNO przełamaną wanilią. Zapach słodki, czuć go pod prysznicem, później już nie. :)
Nigdy nie miałam peelingu cukrowego. Nie wiem, jak prawdziwy peeling cukrowy powinien się zachowywać (ma się rozpuszczać?).
Ten ma bardzo zbitą konsystencję, która średnio nadaje się pod prysznic. Okropnie przykleja się do palców, lubi wybierać się na wędrówki po kabinie prysznicowej. :P
Kiedy w końcu odczepi się od mojej dłoni możemy zacząć go rozsmarowywać i przystąpić do masowania. Zdziera NIEŹLE. Jest gorszy od Tutti Frutti, ale lepszy od peelingu z BeBeauty. O takie porównanie. :D
Jednakże ten peeling złą sławą przez niektórych jest owiany. Czemu to? Dlaczego?
Z prostej przyczyny: na pierwszym miejscu parafina się kłania.
Ktoś by zapytał: Co w tym złego? Składnik jakich wiele.
To ja Ci odpowiem: po kąpieli zostawia taką jakby śliską powłoczkę. Nic miłego. I jeszcze w czasie zmywania takie coś "białego" się zmywa ze skóry, jakby parafina.
Słowem podsumowania - bez fajerwerków. Nic specjalnego. Taki tam zwyklak. Nie nienawidzę go, ale też go nie ubóstwiam.Jak dla mnie to żadne SPA. :D
Na potrzeby wpisu sprawdziłam, ile peeling kosztuje - ok. 15-16 zł. To ja podziękuję, wolę Tutti Frutti. :D
Ten produkt większość osób albo kocha albo nienawidzi - a Wy go znacie? Lubicie czy raczej nie? :D
Pozdrawiam, Fabryczna :)